Translate

czwartek, 22 czerwca 2017

Żegnaj przyjacielu - opowiadanie

Pewnego lata wybrałam się z rodzicami w góry. Miałam zaledwie sześć lat. Szliśmy wąskim szlakiem, gdy nagle usłyszałam skowyt małego psiaka. Poinformowałam o tym mamę, ale ona powiedziała, 
że jak zawsze moja wyobraźnia płata mi figle. Bez ich wiedzy oddaliłam się od nich i powędrowałam za odgłosami. Kiedy zauważyłam, że wszyscy gdzieś zniknęli zaczęłam panikować, ale postanowiłam brnąć dalej w nieznane. Zobaczyłam nagle zwalone przez wiatr drzewo na którym znajdowało się jakieś pudełko. Byłam pewna, że tam odnajdę przyjaciela. Wchodząc na pień nie spostrzegłam, że pode mną znajduje się wielka przepaść. Moim celem było tylko dotarcie do nieznanego kartonu. Z każdym krokiem byłam coraz bliżej. Już trzymałam w rękach szczeniaka, gdy niespodziewanie w trwającej ciszy usłyszałam wrzask siostry. Przestraszyłam się. Karton spadł i roztrzaskał się na kawałki, 
a ja zawisłam nad urwiskiem, trzymając się tylko jedną ręką gałęzi, ponieważ w drugiej miałam Dżekiego. Od razu wiedziałam jak będzie miał na imię. Tata natychmiast rzucił się nam na pomoc. Krzyczał, żebym puściła tego szkraba, ale nie byłam w stanie przyczynić się do jego śmierci. 
Zresztą nie po to wchodziłam na drzewo, aby pozbawiać go życia. W ostatniej chwili zostaliśmy wyciągnięci, bo prawie się puściłam. Miałam niezłe szczęście, że rodzina mnie odnalazła. 
Gdyby nie oni to prawdopodobnie leżałabym już w grobie, Na lądzie dostałam oczywiście kazanie 
i kilkumiesięczny szlaban na wszystko, ale nie zważałam na to, 
ponieważ intuicja jak zawsze mnie nie zawiodła.
- Wilma czy to oszalałaś?! Jak mogłaś się oddalić bez naszej wiedzy! Przecież mogłaś tam zginąć! - wydzierała się mama.
- Mówiłam wam, że słyszę odgłosy zwierzęcia wołającego o pomoc to mnie zlekceważyliście!
- Natychmiast wypuść tego psa i wracamy do domu. Oczywiście masz szlaban!
- Mam karę za to, iż uratowałam życie temu stworzeniu?! Ty jednak nie masz serca.
Nie zostawię go tutaj samego. Jeżeli nie masz zamiaru go zabrać to ja również się nigdzie nie ruszam!
Tato wiedział, że jestem upartą dziewczynką i to co sobie postanowię zawsze realizuję, dlatego też nakłonił mamę, aby dla świętego spokoju pozwoliła mi go wziąć ze sobą. W tajemnicy przede mną ustalili, że psa oddadzą sąsiadce, której się bardzo spodobał. Wszyscy domownicy byli negatywnie nastawieni do zwierząt, ponieważ uważali je za kłopot. Po szkole jak zawsze wyszłam z nim na ogród, żeby się pobawić. Rodzice obserwowali nas przez okno.
- Marcella nie powinniśmy oddawać Dżekiego tej kobiecie. Widzisz jak mała się z nim zżyła - nakłanianie matki przez ojca na posiadanie psiaka było dla mnie nadzwyczaj dziwne.
- Teraz jest mały i słodki, więc się nim zajmuje, ale za kilka lat, gdy dorośnie to cała odpowiedzialność spadnie na nas, a ja nie mam zamiaru niańczyć jeszcze zwierzaka.
- Myślę, że nie będziemy musieli się nim opiekować, gdyż ona świetnie się nim zajmuje. Lepiej niech dołączy do grona naszej rodziny, bo Wilma z całą pewnością nas znienawidzi, gdy jej go odbierzemy. Muszę ci powiedzieć, że niezwykle się poświęciła dla niego.
- Nie będę ukrywała, że ten pies czasem działa mi na nerwy, ale niech już zostanie. Jeżeli nasza córka przestanie się nim opiekować to wtedy najwyżej oddamy go do schroniska.
Lata mijały, a nasza przyjaźń się rozwijała. Każdego kroku dotrzymywał mi czworonożny kumpel. Nigdzie się bez niego nie ruszałam. Wyrosło z niego wielkie psisko, ale idąc z nim czułam się bezpiecznie. Przyznam szczerze, że lubił strasznie robić na złość mamie za co go uwielbiałam. Ewidentnie obydwoje za sobą nie przepadali. Wpajałam mu do głowy, aby czasami jej odpuścił, lecz on tylko patrzył się na mnie tymi swoimi oczami, po czym wyciągał swój długi jęzor i zaczynał mnie lizać. Nastąpił taki dzień, kiedy w domu wybuchła wielka awantura. Matka wpadła w wielką furię i zaczęła wyganiać miotłą Dżekiego na podwórko. Mówiłam jej, żeby go zostawiła w spokoju, bo inaczej się jej odwdzięczy, ale ona nie chciała mnie słuchać. Jako jedyna znałam tego psa jak nikt inny. Na polu wisiało rozwieszone białe branie. Mój pies wpadł na genialny pomysł, aby odgryźć się pani domu 
i obsmarował wszystko błotem. Matka, gdy to zobaczyła po prostu załamała ręce. Niestety, ale nowe pranie od nowa musiałam robić sama.
Następnego dnia zwyczajnie udałam się na szkolne zajęcia, ale kiedy wróciłam jego już nie było. Zaglądnęłam w każdy skrawek domu, lecz ślad po nim zniknął. Siostra oznajmiła, że uciekł, jednakże wiedziałam, że to niemożliwe, ponieważ beze mnie nie opuszczał naszego terenu i zawsze 
z utęsknieniem wyczekiwał mego powrotu. Jak się potem okazało to mama wpakowała go do samochodu, a następnie wywiozła do lasu. Sama się dziwię, że z nią wsiadł, gdyż słuchał tylko moich rozkazów. Tata mi potem oznajmił, że powiedziała psu, iż miałam wypadek i potrzebuję jego pomocy, 
a on bez namysłu wskoczył na tylne siedzenie i zaczął szczekać, aby czym prędzej ruszyć. Na miejscu od razu wyskoczył i zaczął mnie szukać, a mama w tym czasie spokojnie sobie odjechała, zostawiając go na pastwę losu. Całe szczęście, że udało mu się jakoś odnaleźć drogę powrotną. Idąc rankiem na przystanek z krzaków dobiegło mnie dziwne kwilenie. Zdawało mi się, że znam ten pisk. Dosłownie przypomniała mi się sytuacja z wycieczki. Ciekawość notorycznie wzięła górę, dlatego poszłam sprawdzić co jest grane. Nie wierzyłam własnym oczom. Ponownie odnalazłam czworonożnego towarzysza, który tym razem zrobił sobie coś z łapą, ponieważ ogromnie na nią utykał. Wzięłam go na ręce, a następnie udaliśmy się do weterynarza. Postanowiłam odpuścić sobie w tym dniu lekcje. Na matkę byłam niemiłosiernie wściekła, ponieważ takiego czegoś się po niej nie spodziewałam. Niemniej jednak byłam usatysfakcjonowana, gdy zobaczyłam jej minę, kiedy razem wróciliśmy do domu. Matka próbowała się jeszcze kilka razy pozbyć Dżekiego z domu, ale uświadomiłam psu, aby nie słuchał jej 
w niczym. Był to tak mądry pies, że naprawdę sama się sobie dziwię, iż doskonale rozumiał każde słowo, jakie do niego wypowiadałam. Dwa lata po tym zdarzeniu znów doświadczyłam wielkiego poświęcenia dla mnie z jego strony. Był to zwykły, szary dzień. Padał deszcz. Szliśmy sobie spokojnie ulicą, lecz on dziwnie się zachowywał. Co chwilę się zatrzymywał, a następnie patrzył za siebie jakby coś miało się wydarzyć. Nie zwracałam zbytnio na to uwagi do czasu, gdy usłyszałam rozpędzone auto. Nie zdążyłam się nawet obejrzeć, ponieważ natychmiast zostałam popchnięta przez Dżekiego do rowu. Kiedy się podniosłam to zobaczyłam go martwego. Moje serce w tym momencie się rozerwało na strzępki. Uklękłam przy nim i zaczęłam dosłownie wrzeszczeć. Obecnie szukam sprawcy tego wypadku i mam nadzieję, że poniesie on konsekwencje swojego czynu. 
Strasznie za nim tęsknię, gdyż jako jedyny umiał mnie rozśmieszyć.
W wieczornych porach siedzieliśmy razem na werandzie, a kiedy zaczynałam ziewać on zwyczajnie mnie przedrzeźniał za każdym razem, kiedy to robiłam. Na domiar wszystkiego nie widzę już tego merdającego na mój widok ogonka, gdy wracałam wycieńczona ze szkolnych murów.
Mam tylko nadzieję, że teraz jest w lepszym świecie. i szczęśliwie biega za tęczowym mostem.

13 komentarzy:

  1. Wspaniałe opowiadanie! naprawdę wzruszające
    świetnie ci to wyszło jestem pełna podziwu i zachwytu!
    pozdrawiam cieplutko myszko :*
    ayuna-chan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. piękna historia :)
    pozdrawiam
    body-and-hair-girl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie napisane :) http://main-drag.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Śliczne :) Prawie się wzruszyłam :) Nie myślałaś kiedyś,aby wydać książkę bo masz niesamowity talent :)

    https://fasionsstyle.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne opowiadanie, widać, że jesteś bardzo wrażliwą osobą oraz kochasz zwierzęta :)

    http://crafty-zone.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo wzruszające opowiadanie! Szkoda, że takie smutne.
    http://paulan-official-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedziałam, że będzie o psie ;3, wciągające.
    http://modoemi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo piękne i wzruszające opowiadanie.
    Pozdrawiam ciepło!
    W wolnej chwili zapraszam do mnie http://noduss-tollensss.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku, ale smutna historia :(
    Przeczytałam całą jednym tchem i zrobiły mi się szklane oczy. Moja babcia też ma psa Dżekiego.
    A czy mogę wiedzieć czy historia ta wydarzyła się naprawdę czy to tylko Twoja wyobraźnia?
    Naprawdę pisz, bo masz do tego talent. Końcówka strasznie mnie obaliła na łopatki.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wyłącznie moja wyobraźnia 😉 Pozdrawiam i życzę miłego dnia ❤

      Usuń
  10. Smutne :(
    Ale piękne i naprawdę się wzruszyłam.
    Cudownie piszesz.
    Pozdrawiam gorąco i zapraszam na nowy wpis...<3
    http://xonlywayofk.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniałe opowiadanie! Wywołuje wiele emocji, choć smutne to ma coś w sobie. Piszesz zgrabnie i łatwo czyta się Twoje teksty. Oby tak dalej!

    Pozdrawiam ~

    https://hitemjestzycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za każdy komentarz oraz obserwację ♥