Translate

wtorek, 7 grudnia 2021

Spełnione Marzenie - opowiadanie

Ludzie tuż przed Bożym Narodzeniem jak co roku wpadają w wir zakupowego szaleństwa 
i starają się sprawić najbliższym osobą prezent pod choinkę, który wywoła na ich twarzach 
uśmiech od ucha do ucha. Zacznijmy może od początku.
Kalina bardzo marzyła o czworonożnym przyjacielu, jednakże jej rodzice zbytnio nie tolerowali zwierząt 
w domu. Byli bardzo zapracowani, a także zdawali sobie sprawę z tego, 
że posiadanie psa to dodatkowy obowiązek, któremu nie sprosta dziesięcioletnia dziewczynka. 
Mimo wszystko Kalina nie odpuszczała, a rodzice dla świętego spokoju postanowili 
podarować jej wymarzony prezent.
- Tato to kupicie mi tego psa? - dopytywała Kalina.
- Jeżeli powiesisz bombki na choince i posprzątasz swój pokój to razem z mamą się nad tym zastanowimy - ojciec nie chciał, aby córka wiedziała, że psiak został już dla niej zarezerwowany. 
Dziewczynka wykonała polecenia taty i miała wielką nadzieję, że rodzice zobaczą jak bardzo się stara.
Następnego dnia nadszedł dzień Wigilii. Kalina razem z mamą od samego rana piekły 
kruche ciasteczka to była ich coroczna tradycja. 
W tym samym czasie tata dziewczynki pojechał po odbiór szczeniaka.
Kalina nawet nie zauważyła kiedy wyszedł z domu, bo była tak zafascynowana kulinarnymi wypiekami. Przed domem czekała na niego starsza kobieta z pieskiem w kartonie.
- Dzień dobry. Cieszę się że tak szybko Pan przyjechał, bo ten maluch by zamarznął - popatrzyła na wiercącego się psiaka.
- Dzień dobry. Już go zabieram tylko proszę powiedzieć czy będzie duży jak podrośnie? - zapytał.
- Skądże co najwyżej będzie do kolan, bo jego mama nie jest zbyt wielka - zapewniła go kobieta.
- Świetnie w takim razie dziękuję i życzę Wesołych Świąt - nie chciał wdawać się 
w jakąkolwiek dyskusję z tą staruszką.
- Nawzajem. Cieszę się, że ten mały trafia w takie dobre ręce - dodała na koniec, 
ale na to nic już nie odpowiedział tylko popatrzył na psa, a sobie w myślach pomyślał to jeszcze się okaże. Wjechał samochodem na własną posesję i zaparkował w garażu. 
Tam zostawił do późnego wieczora rozentuzjazmowanego szczeniaka.
- Tylko niczego tutaj nie zniszcz - popatrzył na niego ostrzegawczo.
Zamknął drzwi na klucz. W tym samym czasie podbiegła Kalina.
- Tato, tato gdzie byłeś? - zapytała.
- Pojechałem do wujka po drewno do kominka. Mogłaś jechać ze mną - uśmiechnął się.
- Przecież wiesz, że piekłam Twoje ulubione ciastka - oburzyła się.
- Wiem, wiem. Chodźmy ich spróbować - pogładził ręką po brzuchu na znak, 
że nie może się doczekać, aż skosztuje tych pyszności.
Nadszedł długo wyczekiwany wieczór.
Wszyscy zasiedli do stołu i zjedli przygotowane potrawy. Następnie trzeba było otworzyć prezenty. 
Kalina posmutniała, bo w paczce znalazła tylko grę planszową.
- Kolejna gra? - westchnęła. Przecież mówiłam, że chcę psa - popatrzyła na rodziców ze skwaszoną miną.
- Może za rok go kupimy, ale będziesz musiała wychodzić z nim na spacery, sprzątać jego kupy 
i dawać mu jeść - wyliczała wszystkie obowiązki mama.
- To mogłabym robić już teraz, a tak to znowu muszę czekać kolejny rok.
- Przynieś mi z samochodu telefon, bo zostawiłem go w schowku, 
a potem pogramy w grę - zwrócił się z prośbą do córki tata.
- Okej. To zaraz wracam - oznajmiła Kalina.
Jakie było jej zdziwienie, gdy zobaczyła małego psa. Po prostu skakała z radości.
- To jak będzie miał na imię? - zapytała mama.
- Nazwę go Beller. Ładnie prawda? - pogłaskała psiaka.
- Może być, ale pamiętaj co obiecałaś,
bo inaczej pies wróci tam skąd przybył - stanowczo zakomunikował tata.
- Słowa dotrzymam, obiecuję - wprost nie mogła oderwać oczu od nowego zwierzaczka.
Minęło siedem miesięcy i rzeczywistość nie była już taka bajkowa. Beller okazał się być dużym psem, 
a wszystkie obowiązki spadły na rodziców. Dodatkowo Kalina coraz mniej się nim interesowała. 
Po szkole wolała spędzać czas z koleżankami. Przyszły wakacje i pojawił się problem, 
ponieważ chcieli wyjechać na wakacje, ale nie mieli z kim zostawić Bellera.
- Nie mamy innego wyjścia, musimy się go pozbyć! Mamy coraz więcej wydatków, 
a ten pies nie jest nam już do niczego potrzebny! 
Sama widzisz, że Kalina nie zajmuje się nim, a my przecież i tak planujemy w tym roku 
przeprowadzkę do bloku. Tam nie będziemy mogli go ze sobą zabrać - podał konkretny argument tata.
- Trochę go szkoda. Może ciotka Amanda chciałaby go do siebie przygarnąć? 
Mają duży ogród, więc tam byłoby mu dobrze - zasugerowała mama.
- Też o niej pomyślałem, więc w pierwszej kolejności do niej zadzwoniłem. 
Kategorycznie powiedziała, że nie chce żadnego psa. Zaraz go wezmę i wywiozę do lasu. 
Na pewno ktoś się nim prędzej czy później zaopiekuje - nawet nie wiedział jak bardzo się myli wypowiadając te słowa, ale jak pomyślał tak też zrobił. 
Beller chętnie wskoczył do samochodu i nawet nie przypuszczał, 
że jego świat za chwilę całkowicie się zmieni i straci rodzinę, którą tak bardzo pokochał. 
Zostawili mu na obroży tylko plakietkę z wyrytym imieniem.
Samochód zatrzymał się w środku lasu. Nie było tam ani jednej żywej duszy. 
Beller poleciał za rzuconym patykiem, a wtedy auto z impetem ruszyło zostawiając psa za sobą.
Psiak początkowo szedł za zapachem spalin, jednakże z każdym jego krokiem trop zaczynał się urywać. Pies błąkał się przez kilka miesięcy i był zdany tylko na siebie, a wizja ojca się nie sprawdziła, 
ponieważ żaden człowiek nie zainteresował się czworonożnym przybłędą. 
Większość ludzi omijała go z daleka, gdyż był duży, a jego sierść nie wyglądała najlepiej przez liczne tarzania się w błocie. Nieliczni rzucali mu jakieś jedzenie, aż stała się tragedia. 
W listopadowe popołudnie Bellera potrącił pędzący samochód, który nawet się nie zatrzymał, 
aby udzielić zwierzęciu pomocy. Pies leżał w rowie do momentu, aż dostrzegła go przejeżdżająca szosą kobieta. Zatrzymała się na poboczu, wzięła ze sobą koc i pobiegła w kierunku psa. 
Na szczęście był przytomny, ale się nie ruszał. Na tej drodze nie jeździły zbyt często samochody, 
a potrzebny był drugi człowiek do pomocy. 
W pewnym momencie dostrzegła jadącego na rowerze mężczyznę 
i dała mu znak, aby się zatrzymał. Nie był zbyt chętny do współpracy, jednakże zaznaczyła, 
że jeśli odmówi udzielenia ratunku temu zwierzakowi to będzie miał większe problemy tym razem 
z policją. Mężczyzna jak to usłyszał bez zastanowienia pomógł nieznajomej zanieść psa do jej auta.
- Biedaku trzymaj się - powiedziała czule do przerażonego psiaka. 
Od razu zawiozła go do najbliższego weterynarza. Okazało się, że Beller doznał urazu kręgosłupa 
i jego rehabilitacja będzie sporo kosztowała. Cena wynosiła aż dziesięć tysięcy. 
Natalia pracowała jako influencerka. Na jej profilach społecznościowych obserwowało ją trzy miliony osób. Dziewczyna opisała dokładnie całą sytuację i założyła w internecie zbiórkę na jego leczenie. 
W dwie godziny cała kwota została uzbierana. Sam lekarz weterynarii nie mógł wyjść z podziwu.
- Ten pies miał naprawdę farta, że trafił akurat na Panią. Niewielu już zostało takich ludzi na tym świecie. Zapewne większość machnęła by na niego ręką, bo przecież to zwykły pies - westchnął.
- Niestety, ale nie będę mogła go wziąć do siebie. 
Za tydzień wylatuje do Mediolanu. Mam roczny kontrakt z różnymi markami i sam Pan rozumie... 
- popatrzyła ze smutkiem na obolałego psa.
- Pani i tak dla niego już wiele zrobiła. Na pewno to zapamięta. 
Teraz czeka go operacja, a potem ciężka rekonwalescencja o ile zabieg pójdzie pomyślnie. 
Jeżeli uda mu się wyzdrowieć to skontaktujemy się ze schroniskiem 
i przygarną go do siebie - poinformował weterynarz.
Tak też się stało. Rehabilitacja przyniosła efekt, jednakże nie odzyskał już pełnej sprawności. 
Minęło dziesięć lat i Beller cały swój czas spędził w schronisku 
razem z wolontariuszami, którzy obdarzyli go miłością. 
Na samym początku były osoby zainteresowane jego adopcją, lecz nie spełniały wymogów, 
a potem jakby wszyscy o nim zapomnieli. 
Osoby przychodzące do schroniska nawet nie zwracały na Bellera uwagi, 
ponieważ był stary i niepełnosprawny. W oczach Bellera mimo wszystko można było zobaczyć 
jakąś iskierkę i nadzieję jakby na kogoś czekał. Zbliżało się Boże Narodzenie. 
Do Bellera ponownie uśmiechnęło się szczęście. 
Został adoptowany przez Natalię, która nie mogła o nim zapomnieć. 
Po tylu latach od wypadku udało jej się psa odnaleźć chociaż zdawała sobie sprawę, 
że może on biegać już za tęczowym mostem. 
Tym samym spełniła jego marzenie, aby już zawsze byli razem aż do końca jego psich dni.
I chociaż cała ta historia miała pomyślny koniec to warto sobie uświadomić,
że zwierzęta nie są dobrym pomysłem jako prezent na święta.

43 komentarze:

  1. Co gorsza, każdego roku jest moda na inne zwierzątko...żółw, jeż lub od razu po kilka chomików.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gorzkie są losy Bellera, ale na szczęście doczekał szczęśliwych dni. A więc wszystko dobrze się skończyło.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przejmująca historia ale niestety to się dzieje, ten piesek miał szczęście.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mądre, dające do myślenia opowiadanie. Niestety wielu ludzi traktuje zwierzęta jak zabawkę- jak się znudzi, albo zacznie się psuć (czyli chorowować) można wyrzucić... Przykre.

    OdpowiedzUsuń
  5. Choć z dobrym zakończeniem, to jednak smutne :( Zwierzęta nie są tak nieodpowiedzialne, jak ludzie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Wzruszające i skłaniające do refleksji opowiadanie. Przyznam, że były momenty, przez które zaszkliły mi się oczy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety mocno prawdopodobna historia... Smutne to...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja mam nadzieję że to opowiadanie przeczyta jak najwięcej osób i weźmie sobie je do serca, zwłaszcza gdy noszą się z zakupem psa jako świąteczny prezent...
    Fenomen wywożenia psów mnie fascynuje- jak mieszkałam na wsi, często takie psiaki widywałam i jestem ciekawa jak ich właściciele by się czuli, gdyby to oni zostali wywiezieni do lasu...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniała, ucząca historia...i taką prawdziwa.

    OdpowiedzUsuń
  10. oj tak, zwierzęta to bardzo wymagający towarzysz i chociaż dają ogrom miłości, nie mogą być chwilowym kaprysem!

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękne opowiadanie a zdjęcie rozpoczynające post mnie bardzo rozczuliło :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo ładne opowiadanie, nie rozumiem ludzi, którzy w ten sposób pozbywają się zwierząt...

    OdpowiedzUsuń
  13. Smutna historia. Niby z zakończeniem, które nie jest takie złe, ale tak naprawdę życie psiaka było ciężkie. Zwierzę to nie zabawka, to trzeba non stop powtarzać!

    OdpowiedzUsuń
  14. smutne ale niestety prawdziwie. Często takie historie dzieją się naprawdę

    OdpowiedzUsuń
  15. Ciągle się o tym mówi a ludzie nadal dają sobie zwierzęta w formie prezentu... Serce boli na myśl o tych wszystkich porzuconych pieskach :(.

    OdpowiedzUsuń
  16. Takiego porzuconego psa przygarnęła znajoma, wiele znam takich adopcji, niestety...

    OdpowiedzUsuń
  17. Pięknie opowiedziana historia, pouczająca i prawdziwa.

    OdpowiedzUsuń
  18. Popłakałam się, kurcze tyle emocji... nie rozumiem jak można tak przedmiotowo traktować zwierze...dobrze że poruszasz ten temat, sporo tutaj wątków na post i mitów. Duzy pies może byc w bloku szczęśliwy o ile poświęca mu sie ospowiednio dużo uwagi i zaspokaja potrzeby. Pies to ogromna odpowiedzialność. Dobrze że Beller ma już szczęśliwą przewodniczkę.

    OdpowiedzUsuń
  19. Smutne opowiadanie, ale ze szczęśliwym zakończeniem. Niestety takich przypadków jest wiele... nie wiem jak ludzie mogą brać do siebie psa, dać mu dom a później pozbyć się go jak jakiegoś starego przedmiotu i to w taki sposób. To jest chore.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ludzie to potwory z koszmarów sennych. Nie chciałabym mieć nic wspólnego z takimi typami - mam cały zwierzyniec w domu - wszystko "z odzysku" i z drugiej ręki . Kotka wyrzucona `bo była 99 kocięciem w gospodarstwie, kocur ze schroniska którego właściciel oddał bo miał koci katar, dwie znajdy z działek, amstaffka porzucona w wieku 8 miesięcy ze względu na ADHD i rzucanie się z zębami na wszystko co się rusza... W tym momencie jest najukochańszym psem, żyjącym z kotami i nami. Nie zjadła nikogo . Wystarczyło kilka miesięcy cierpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo poruszająca historia. Ludzie są naprawdę okrutni czasami. Zwierzęta też czują. Jak już podejmujesz się opieki nad żywą istotą to weź to rób. Po prostu, tym bardziej że zwierzęta kochają szczerze, bez zakłamania.

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetne opowiadanie, dające wiele do myślenia!!!
    Zwierzę to nie zabawka, która może się znudzić... zwierzę, to członek rodziny!!!
    Pozdrawiam serdecznie 😊!!!

    OdpowiedzUsuń
  23. jednego z moich psów znalazłam w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia. Został porzucony na stacji paliw. Ktoś zatankował i odjechał bez psa i już nie wrócił. Psiakiem zaopiekowali się pracownicy. Dodam , że był to rasowy i bardzo zadbany sznaucer miniaturowy, za którego trzeba sporo zapłacić... a mimo to został wywalony jak niepotrzebny śmieć. Dodam tylko, by już nie przynudzać, że był ze mną przez wiele lat, do swojego końca, był przecudnym psiakiem i ... ciągle za nim tęsknię .

    OdpowiedzUsuń
  24. Takie historie niestety powtarzają się ,co roku ... :(

    Pozdrawiam, mimo wszystko bardzo ładnie napisane :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Jak fajnie mi się czyta takie opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  26. Piękne i wzruszające opowiadanie, nie wiem jak podłym trzeba być, żeby porzucić psiaka:(

    OdpowiedzUsuń
  27. Ehhhh.... niestety wiele ludzi nie przemyśla swoich decyzji...

    OdpowiedzUsuń
  28. w ogole czesto przechodzac obok weterynarza widze ogromne kolejki

    OdpowiedzUsuń
  29. Realna historia, niestety dużo jest takich wlaśnie. Zwierzak to nie prezent i też się pod tym podpisuje. U nas psina sama dostaje prezent na święta. :D
    Pozdrawiam Kolorowo!

    OdpowiedzUsuń
  30. Zwierzęta to nie zabawki - to nasi przyjaciele. Niestety wiele osób o tym zapomina...

    OdpowiedzUsuń
  31. Smutne opowiadanie, chociaż dobrze że zakończenie pozytywne. Skłania do zastanowienia się. Nie powinno się robić takich prezentów, zwierzę to przyjaciel i to powinna być odpowiedzialna decyzja a nie kaprys.

    OdpowiedzUsuń
  32. Ładne i wzruszające opowiadanie.
    Pozdrawiam i zapraszam na nowy post :) jusinx.blogspot.com.

    OdpowiedzUsuń
  33. Smutna, ale bardzo potrzebna historia. Nie potrafię zrozumieć, jak można porzucić swojego zwierzaka w lesie - przecież to członek rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  34. Piękne opowiadanie. Psiak to członek rodziny, decydując się na niego każdy powinien pamiętać, że zostaje z nami na zawsze, a nie do momentu kiedy się znudzi.

    OdpowiedzUsuń
  35. Aż mi się łezka w oku zakręciła... piękna historia! Nie jestem w stanie zrozumieć, jak można tak podchodzić do jakiegokolwiek ze zwierząt. :(

    OdpowiedzUsuń
  36. Nie rozumiem, jak można źle traktować zwierzęta...

    OdpowiedzUsuń
  37. Bardzo mądre opowiadanie - zwierztko to żywa istota - członek rodziny a nie nieprzemyślany prezent świąteczny

    OdpowiedzUsuń
  38. Niestety często o tym zapominamy i wiele psiaków podziela los Bellera:-(
    Przyjemnego przedświątecznego czasu:-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za każdy komentarz oraz obserwację ♥