Translate

środa, 9 grudnia 2020

The shine of hope - Blask Nadziei - opowiadanie

Święta Bożego Narodzenia to czas radości. Spotykamy się wtedy z rodziną, aby połamać się tradycyjnym opłatkiem i złożyć sobie nawzajem życzenia. Następnie siadamy przy wspólnym stole, żeby zjeść przygotowane potrawy, a potem śpiewamy kolędy. Moją ulubioną tradycją jest chodzenie 
z rodzicami na pasterkę, która rozpoczyna się równo o północy. Właśnie taki obraz widzę w głowie, 
gdy myślę o Wigilii. Większość ludzi w ciągu roku z niecierpliwością wyczekuje aż na kalendarzu pojawi się magiczna data dwudziesty czwarty grudnia. To właśnie wówczas dopada mnie największy smutek. Zapewne zastanawiacie się, dlaczego nie przepadam za tym dniem? 
Zaspokoję waszą ciekawość. Mam na imię Bianka i miesiąc temu skończyłam dziesięć lat. 
Minęło dziesięć lat jak zaraz po moich narodzinach trafiłam do domu dziecka. 
Moja placówka znajduje się na wzgórzu Lassar w miejscowości Santar. 
Historia każdego dziecka jest inna, jednakże prawie wszyscy wychowankowie 
utrzymują kontakt z bliskimi - głównie przez telefon. Najczęściej podopieczni dzwonią do dziadków, 
cioć lub wujków, ponieważ relacje z rodzicami różnie się układają. 
Podczas Bożego Narodzenia otrzymujemy jednodniową przepustkę na spędzenie tego czasu 
z krewnymi. Należę do jednych z tych osób, które nie mają nikogo skutkiem tego co roku 
zostaję sama w ośrodku opiekuńczym. Zawsze mam nadzieję, że może tym razem zjawi się jakiś anioł, 
który zabierze mnie na uroczystość wigilijną do siebie. Gdybym otrzymała prezent na gwiazdkę 
w takiej postaci, spełniłyby się moje najskrytsze marzenia. 
Dwudziestego grudnia napadało bardzo dużo śniegu. 
Około godziny pierwszej w nocy zobaczyłam przez okno zjeżdżające na sankach starsze 
o cztery lata koleżanki. Wszystko było widać, bowiem taras na noc zawsze oświetlali. 
Nie wiem jakim cudem wydostały się z budynku, lecz za wszelką cenę chciałam do nich dołączyć. Pedagodzy tej nocy musieli mocno spać skoro nie słyszeli ich wybryków. 
Nie chciałam nikogo budzić zapalając światło w pokoju, więc szukałam po omacku w szafie 
jakiegoś ciepłego swetra i kurtki. Na szczęście obydwie rzeczy szybko znalazłam. 
Już zamykałam szafę, gdy nagle usłyszałam zbliżające się kroki
Okropnie się przestraszyłam, że cały plan diabli wzięli. 
Chwyciłam w pośpiechu ocieplane rajtki, a także czerwoną spódnicę, czapkę, szalik oraz rękawiczki,
które położyłam przed spaniem na fotelu. Ryzykując, iż zostanę przyłapana mimo wszystko wymknęłam się po cichu z pokoju do opustoszałej łazienki i tam na spokojnie się przebrałam. 
Wiedziałam, iż nikt tutaj nie wejdzie, bo personel zazwyczaj omijał to miejsce szerokim łukiem. 
Nie kwapiło mi się ubierać spódnicy, kiedy naokoło panował mróz, jednakże nie miałam wyjścia 
jeśli chciałam chociaż z dziesięć minut pozjeżdżać zanim któryś z wychowawców nas przyłapie. Dziewczyny nie ucieszyły się na mój widok. 
Jednogłośnie dały mi znać, żebym natychmiast wracała do łóżka. 
Oburzyłam się ich zachowaniem, dlatego zaczęłam hałasować, aby innych zbudzić. 
Skoro one nie chciały ze mną zjeżdżać to zabawa dla nich również musiała się skończyć. 
- Ida wracamy. Strażnik zaraz się tutaj zjawi - powiedziała do koleżanki. 
A ty mała będziesz miała problemy - ostrzegła mnie.
Zniknęły w oka mgnieniu zostawiając sanki. Złapałam za ich uchwyt. 
Powędrowałam na diabelską dolinę, która była jedną z najwyższych górek. 
Widok, który zobaczyłam trochę mnie przeraził, lecz stwierdziłam, że więcej takiej okazji 
być może już nie będę miała. Sanki szybkim susem popędziły w dół. 
Niespodziewanie zmieniły tor i skręciły na leśną ścieżkę, a tutaj nie było już widać końca tej drogi, ponieważ zaczęła się śnieżyca. Próbowałam hamować, jednakże to nic nie dawało. 
Przejechałam spory kawałek, gdy nagle las się skończył. Niespodziewanie pojawiło się zamarznięte jezioro z wielkim, otwartym przeręblem do którego wpadłam. Woda była lodowata, a ja znajdowałam się 
dwa metry od lądu. Resztkami sił trzymałam się tafli lodu, która była dosyć twarda. 
Nie miała prawa się załamać. Przynajmniej to mnie na tamten moment pocieszało. Wołałam o pomoc. 
Był środek nocy. Wokół przerażająca cisza oraz ciemność. 
- Ratunku! Pomocy! Zaraz utonę! - odbijało się wołające echo. 
Znienacka zobaczyłam zbliżające się światło. Odetchnęłam z ulgą, że będę żyła. 
Moim oczom ukazała się starsza kobieta z lampą naftową w ręku. 
Chwyciła długi, gruby kij podając go pomału w moją stronę. 
- Chwyć się tego! - krzyknęła. 
Zrobiłam co kazała. Stojąc na twardym gruncie byłam ogromnie roztrzęsiona i nie potrafiłam wypowiedzieć żadnych słów. Jednak w myślach dziękowałam Bogu za uratowanie. 
- Widzę dziecino, że życie Tobie niemiłe. Na sankach zjeżdża się w dzień. 
Gdybym tędy nie przechodziła to twoja przygoda mogłaby skończyć się tragicznie. 
Coś przeczuwam, że rodzice nie mają z Tobą łatwo - westchnęła. 
Wiesz jak wrócić do domu? - po chwili zapytała. 
Pokręciłam głową na znak, że kompletnie się zgubiłam. 
- Nie zostawię Cię tutaj, bo jeszcze wpadniesz na jakiś głupi pomysł. 
Pójdziesz ze mną do domu, a jutro wrócisz tam skąd przybyłaś. 
Ta wizja nieszczególnie napawała mnie optymizmem. 
- Dasz radę iść? - spojrzała na mnie. 
- Tak - ledwo z siebie wydusiłam. 
- To dobrze - odpowiedziała. Trzymaj tą lampę naftową i oświetlaj sobie drogę, 
abyś po raz kolejny nie wylądowała w jakiejś dziurze. Do domu mamy niecałe piętnaście minut 
tylko idź za mną i nie zbaczaj z drogi. Rozumiesz? 
- Tak - nic więcej na tamten moment nie potrafiłam wybełkotać, albowiem oszołomienie z wypadku jeszcze ze mnie nie zeszło. Przez całą drogę szłyśmy w milczeniu. Dom krok za krokiem zaczynał wyłaniać się z otchłani. Kiedy go zobaczyłam stanęłam podekscytowana nie zwracając uwagi jak bardzo 
trzęsę się z zimna. Domek był cały drewniany, należał do tych jedno piętrowych. 
Można było spostrzec na pierwszy rzut oka, że chata została wybudowana na odludziu. 
Otaczał go tylko gęsty las. Spodobał mi się w nim mały balkonik tuż nad werandą. 
Gospodyni przed wyjściem zapomniała zgasić światła w jednym z pomieszczeń. 
Promienie wydobywające się z lampy naftowej, którą trzymałam w lewej ręce padały prosto na dom przywracając mi blask nadziei na normalne Boże Narodzenie. 
- Wiem, że ten dom nie należy do najpiękniejszych, lecz nie stać mnie na jego wyremontowanie, 
ale możesz być spokojna w środku nie ma pająków ani szczurów. 
Uśmiechnęłam się idąc dalej za panią domu. 
- Zapraszam do środka. Ściąg przemoknięte buty i rozgrzej się przy kominku. 
Poszukam Tobie ubrań na przebranie i zrobię gorącą herbatę. 
Siadłam na fotelu czując ogrzewające mnie ciepło. W ułamku sekundy zasnęłam. 
- Herbata gotowa... No tak mogłam się tego spodziewać, 
przecież ta chudzina jest kompletnie wyczerpana. 
Przykryła mnie kocem, a potem poszła spać do swojej sypialni. Obudziłam się o dwunastej w południe. 
Na stoliku miałam przyszykowane śniadanie chociaż tak naprawdę zbliżała się już pora obiadu. 
- Widzę, że wstałaś. Zjedz posiłek. Musimy porozmawiać. 
Nie ukrywam, lecz denerwowałam się przed tą rozmową. 
Chciałam powiedzieć prawdę, ale jeszcze nie teraz. 
- Gdzie mieszkasz? - zaczęła dopytywać. 
- Najczęściej u sąsiadów, którzy sprawują nade mną opiekę. Jestem sierotą. 
Dostrzegłam zdziwienie na jej twarzy. 
- A twoi rodzice? - posmutniała. 
- Zmarli w wypadku - chociaż tak naprawdę dla mnie nigdy nie istnieli. 
Wiedziałam, że moje kłamstwa prędzej czy później ujrzą światło dzienne, lecz musiałam zaryzykować. 
- Pewnie oni bardzo się o Ciebie martwią. Zaraz ruszymy w drogę - zakomunikowała. 
- Czy mogę zostać u Pani do Bożego Narodzenia? - zaskakująco zapytałam. 
Zapewne nie zwrócili nawet uwagi czy jestem w domu. To alkoholicy. Święta z nimi są okropne.
 Ciągłe awantury - postawiłam ją trochę w niezręcznej sytuacji.
- Możesz do tego czasu zostać, jednakże po Świętach  będę musiała poinformować policję o niedopełnieniu należytego obowiązku opieki nad Tobą. Rozumiesz?
- Tak. Nareszcie nie spędzę tych Świąt sama. Czy mogę o coś zapytać? 
- Śmiało - odrzekła. 
- Jak się Pani nazywa? Czy w tym domu jeszcze ktoś mieszka? - poleciałam z ogniem pytań. 
- Ehh moja skleroza. Mam na imię Mirianna. Kiedyś mieszkałam z córką, ale wiele lat temu się wyprowadziła. Nie mam z nią żadnego kontaktu. 
- Dlaczego? Wyrzuciła ją Pani na bruk? 
- Skądże. Codziennie o niej myślę. Ona wybrała inne życie w lepszych warunkach za granicą. 
Nie potrafiłam zaakceptować jej decyzji. 
Nie dopytywałam już o szczegóły, bo widziałam, że mówienie o tym sprawia jej dużo bólu. 
- Może kiedyś się do mnie odezwie. Nie zamartwiaj się moimi problemami. 
- Powinna Pani pierwsza wyciągnąć do niej rękę - zasugerowałam. 
- Proszę mów do mnie Miria. Próbowałam, lecz nadaremno. 
- Nie poddawaj się ciociu Mirianno. Warto dalej próbować - chciałam dodać jej otuchy. 
Kiedy ubieramy choinkę? - zapytałam. 
- Choinkę? Nie przystrajam domu na święta. Słysząc to od razu posmutniałam. 
W myślach sobie powiedziałam, że Boże Narodzenie bez choinki traci swój świąteczny klimat. 
Nie tak to wszystko sobie wyobrażałam. 
- Dla Ciebie w tym roku zrobię wyjątek. Zostało mi trochę oszczędności, więc może starczy na jakąś małą choinkę. Pójdziemy po nią dwudziestego drugiego grudnia na rynek tylko musisz obiecać, 
że pomożesz mi jutro wysprzątać ten dom. 
- Z przyjemnością - odpowiedziałam. 
Nadszedł wyczekiwany dzień kupna żywej choinki. Z samego rana udałyśmy się najpierw na pocztę, 
aby wysłać list priorytetowy do jej córki. Treść zawarta na kartce brzmiała następująco: 
Droga Nirio. Zanim wyrzucisz ten list do kosza proszę Cię, byś przeczytała go do końca. 
Nie widziałam Cię wiele lat i nie wiem co u Ciebie słychać. Nie odzywasz się. 
Prawdopodobnie to moje ostanie Święta, ponieważ zdiagnozowano u mnie nieuleczalną chorobę. Chciałabym, abyśmy zakopały ten wojenny topór. Rozumiem, że decyzja którą podjęłaś w przeszłości była dla Ciebie niebywale trudna. Przyjedź do mnie na Boże Narodzenie. Będę czekała. 
Kiedy list został należycie zaadresowany i wysłany kolejnym celem było zdobycie choinki. 
Tuż za rogiem znalazłam idealne drzewko za dosyć niską cenę. 
Nie było problemu z zaciągnięciem iglaka do domu. Dwudziestego trzeciego grudnia Miria zaczęła pichcić różne smakołyki. Ja w tym czasie dekorowałam drzewko przyniesionymi ze strychu ozdobami. 
Nadeszło Boże Narodzenie. O godzinie dziewiętnastej kiedy pojawiła się pierwsza gwiazda połamałam się z Mirianną opłatkiem i zasiadłyśmy do stołu jak należycie przystało. 
Muszę przyznać, że piecze przepyszne ciasta, a barszcz czerwony jest znacznie lepszy od tego,
 który serwują w placówce. Po zjedzonych daniach Mirianna posmutniała, więc aby ją rozweselić zaczęłam śpiewać Silent Night. Nie dokończyłam pierwszej zwrotki. Nieoczekiwany gość zaczął pukać do drzwi. 
To była Niria razem z mężem i dwójką małych dzieci. 
- Tak się cieszę, że przyjechałaś, przepraszam przyjechaliście. Siadajcie zaraz podam do stołu. 
Nim usiedli, obydwoje dziwnie mi się przypatrywali. 
Gdy przyszła z jedzeniem Miria od razu ją zapytali kim jestem. Wszystko im opowiedziała. 
Niria jadąc przez Santar zauważyła porozwieszane plakaty o moim zaginięciu. 
Nie chciała denerwować matki, dlatego powiedziała, że jacyś ludzie mnie szukają. 
- Widzisz Bianka jednak niektórym na Tobie zależy - mrugnęła do mnie, a Niria słysząc moje imię 
w jednej chwili zamarła, ponieważ tak nadała na imię córce do której pozbawiła się sama wszelkich
 praw rodzicielskich. Wyłącznie ona wiedziała jakie imię nadała dziewczynce. To byłam ja. 
Niria zaproponowała, że mnie odwiezie do końca nie zdradzając gdzie tak naprawdę mieszkam.
 W placówce wstąpiła do sekretariatu, aby sprawdzić dokumenty potwierdzające 
jej przypuszczenia. Nie spodziewała się, że jeszcze mnie zobaczy na oczy. 
O tym, że jest moją mamą, a Miranną babcią dowiedziałam się właśnie w dzień Bożego Narodzenia.  Czasami jeden wieczór potrafi zmienić całe życie, bo blask nadziei nigdy nie gaśnie.

61 komentarzy:

  1. Ciekawe opowiadanie, które pokazuje, iż Boże Narodzenie sprzyja różnym niespodziankom od losu. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawe opowiadanie 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniała historia 😀
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Z wielką przyjemnością czytało mi się to opowiadanie :) Czekam za kolejnymi

    OdpowiedzUsuń
  5. W sam raz na ten przedświąteczny czas. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie napisane opowiadanie. Idealne na przedświateczny czas :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Prawdziwie świąteczne opowiadanie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajne i ciekawe opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ładnie piszesz :) Wprowadziłaś nas w świąteczny nastrój, z refleksją i nadzieją.

    OdpowiedzUsuń
  10. nie czytuję opowiadań ale podziwiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam opowiadania :)
    Uważam, że święta Bożego Narodzenia to czas cudów sam w sobie :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo ładna, świąteczna opowiastka :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajne, klimatyczne opowiadanie :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo przyjemne opowiadanie. Nie spodziewałam się zakończenia.
    weruczyta

    OdpowiedzUsuń
  15. Piękne opowiadanie! Masz naprawdę lekkie pióro :) Już czekam na kolejne!

    OdpowiedzUsuń
  16. Przyjemnie się czytało ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Piękne i bardzo klimatyczne

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękne, dosłownie przeczytałam jednym tchem!
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. oooomg dawno się tak nie wkręciłam w żadne opowiadanie... szok na początku kminiłam że to rpawdziwa historia ;D

    OdpowiedzUsuń
  20. Lubię takie klimaty w święta :) fajnie Ci to wyszło!
    Pozdrawiam i zapraszam na Blogmasy #swietasieodbeda

    OdpowiedzUsuń
  21. Piękne opowiadanie. Idealnie wpisuje się w klimat świąteczny :-)

    OdpowiedzUsuń
  22. Dziękuję za to opowiadanie! Iście świąteczny klimat i ciekawa historia ❤️

    OdpowiedzUsuń
  23. Ciekawe opowiadanie.
    Pozdrawiam i zapraszam na nowy post :) jusinx.blogspot.com.

    OdpowiedzUsuń
  24. Bardzo fajne opowiadanie, idealnie wpisuje się w obecny czas i klimat. ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Myślę, że nie pogardzono by w jakiejś zbiorówce. :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie myślałaś żeby wydać książkę ze zbiorem opowiadań? ☺ Swietne ☺

    www.dbuniek.pl

    OdpowiedzUsuń
  27. Witaj ♡
    Jak ja dawno nie czytałam twojego opowiadania! Bardzo klimatyczne, świetny temat :) Bardzo miło było je poczytać do wieczornej herbatki! :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
  28. Piękne opowiadanie, z pewnością nie jedną osobę wciągnęła ta historia :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Piękne świąteczne opowiadanie z mnóstwem wzruszających momentów.
    Masz talent.
    Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Przepiękne opowiadanie, cudownie to wszystko napisałas. Czekam na kolejne opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  31. Z ogromną przyjemnością przeczytałam Twoje wzruszające opowiadanie. Taki blask nadziei daje nam Boże Narodzenie. Przepiękna historia. Przesyłam świąteczne pozdrowienia🎄

    OdpowiedzUsuń
  32. Bardzo ciekawa historia i zaskakująca końcówka, dająca wiele nadziei...
    Pozdrawiam.:)

    OdpowiedzUsuń
  33. To prawda, czasami jedno zdarzenie ma wpływ na całe nasze życie...

    OdpowiedzUsuń
  34. Piękna historia. Dużo uczuć w niej. Święta Bożego Narodzenia mają najwięcej magii w sobie. Różne rzeczy się zdarzają. ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Wow, super opowiadanie:-)) Moi uczniowie mieli konkurs na napisanie opowiadania świątecznego tylko po angielsku:-) Mogłabyś w nim wziąć udział:-))
    Pozdrawiam:-))

    OdpowiedzUsuń
  36. Mam nadzieję, że skończyło się tak jak wszyscy sobie wyobrażamy :). To dzieci tak naprawdę tworzą cała magię świąt. Gdyby tylko każde dziecko mogło spędzić święta z kochającą rodziną.

    OdpowiedzUsuń
  37. Piękne opowiadanie <3
    Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Piękne i wzruszające 🥰 pozdrawiam serdecznie 🌲❄️🎄

    OdpowiedzUsuń
  39. Mega lubię takie opowiadania.
    Można się fajnie zaczytać :)
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  40. Beautiful storie. Thanks for sharing.
    I hope you'll visit my blog soon. Have a nice day!

    OdpowiedzUsuń
  41. Piękne świąteczne opowiadanie z blaskiem nadziei na lepszy dzień, tydzień rok dla każdego z nas. Grafiki i zdjęcia z pixabay bardzo lubię. Pozdrawiam cieplutko.:)

    OdpowiedzUsuń
  42. ale wciągające opowiadanie naprawdę dobre pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  43. Niezły zwrot akcji. Ciekawie się czytało :D

    OdpowiedzUsuń
  44. Świetne ^^ zwłaszcza zakończenie :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Boże Narodzenie to magiczny czas. Niesie nadzieję.

    OdpowiedzUsuń
  46. Piękne opowiadanie pełne nadzieji i refleksji :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za każdy komentarz oraz obserwację ♥